Wykopki, odczyty i "Lear" (fragm.)
>>> Podobno teraz Empik żoliborski planuje zaproszenie Macieja Słomczyńskiego. Chcą porozmawiać o nowym przekładzie "Leara". Warszawscy recenzenci (poza Natansonem!) przemilczeli ten aspekt sensacyjnej premiery u Holoubka. A w ogóle ten krakowski Szekspir (twórcy przedstawienia prawie wszyscy z Krakowa rodem: reżyser, tłumacz, kompozytor, a i sam mistrz Gustaw!) wywołuje w stolicy długie dyskusje, które jakoś nie przeniknęły do opinii publikowanych w prasie. Inaczej z "Mężem i żoną" u Hanuszkiewicza. Tu już pierwsza lektura recenzji dowodzi, że spektakl ma antagonistów i entuzjastów. Jak wszystko, co robi pan Adam. A może na temperaturę odbioru wpływa i czas trwania spektaklu. Najżywsze namiętności cichną, gdy widowiska wloką się dostojnie przez godziny! Moda przedstawień czterogodzinnych, którą swym "Kordianem" ewokował Axer, a którą kultywuje "Learem" Jarocki jest dość męcząca. Zwłaszcza dla widzów z peryferii tudzież dla przyjezdnych. Dobrze jeszcze, że ani na placu Zbawiciela (gdzie "Kordian") ani na placu Defilad (gdzie ,^Lear") jeszcze nie kopią. Przebrnięcie przez plac Zamkowy lub plac Trzech Krzyży poczyna być zajęciem dla wytrwałych. A przejazd ulicą Puławską? - omijać! Dobrze radzę! Jeszcze gorsze niż nowa premiera Redlińskiego w "Rozmaitościach"!